Dziś chciałabym przywołać wspomnienia bardzo dawne, sięgające czasów szkoły podstawowej.
Chodziłam do SP 2 przy ulicy Zamiejskiej (od 5 do 8 klasy, wcześniej do SP 7). Lekcje religii odbywały się wtedy przy kościele (i tak moim zdaniem powinno być nadal). W jeden dzień w tygodniu, zaraz po lekcjach w szkole szliśmy całą gromadą do małej salki katechetycznej przy naszym kościele parafialnym.
Pamiętam starą czarną tablicę, piec - kozę, który ksiądz rozpalał w zimowe dni... Naszym katechetą był długoletni proboszcz - ksiądz Stanisław Czachor.
[źródło] |
[źródło] |
Myślę, że zwyczajnie dla bezpieczeństwa dzieci, to dobrze, że lekcje religii odbywają się w szkołach. Ruch na drogach znacznie większy, niż kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat temu.
OdpowiedzUsuńAle jakoś przy chodzeniu na mszę nic złego im się nie dzieje... a w szkole byłoby po godzinie więcej na polski i matematykę.
UsuńChodzą, chodzą, ale tylko wówczas gdy jest przymus, czyli przed komunią lub bierzmowaniem.
UsuńTo już zależy od dziecka :)
UsuńMyślę o małych dzieciach. Te z reguły do kościoła chodzą z rodzicami.
UsuńTeż byłam małym dzieckiem. Od klasy 1 do 4 chodziłam do szkoły w mieście, do której trzeba było dojechać autobusem podmiejskim (miejskie busy są u nas dopiero od 20 lat), a następnie dojść z przystanku 3 kilometry pod dużą górę. Mama wychowywała mnie sama, pracowała i dawała radę zawozić mnie jeszcze tym autobusem na popołudniowe zajęcia z religii. Dziś jest dwoje rodziców, dwa samochody, jedno często pracować nie musi... i jest problem.... jejku, jejku - w jakich my ciężkich czasach żyjemy... a może to jest jednak stwarzanie problemów?
UsuńTeż uważam, że religia powinna być przy kościele. :)
OdpowiedzUsuńteż pamiętam lekcje religii w salce przy kościele, choć potem już miałam w szkole... te lekcje na salce miały swój urok... w szkole religia stała się jednym z wielu przedmiotów do zaliczenia a na salkach było jakoś inaczej...
OdpowiedzUsuńDokładnie...
UsuńWg mnie religia powinna być przy kościele, nie dlatego, że duży ruch (jakoś gdzie indziej dzieciaki latają a rodzice nawet wolą nie wiedzieć co i gdzie robią). Tylko dlatego, że w szkole religia została sprowadzona do jeszcze jednej zwykłej lekcji. Została całkiem odarta z niezwykłości, z obcowania z Bogiem - nie pojmuję czemu o to zabiegano.
OdpowiedzUsuńMasz całkowitą rację!
UsuńNie sądzę aby powrót do tego co było był możliwy, u nas dziecko z klas 1-3 samo nie opuszcza szkoły, czeka na rodzica aż je odbierze, czyli gdy skończy pracę. Żeby przemieściło się gdzie indziej na religię rodzic musiałby brać wolne, a to raczej nie jest mu na rękę.
OdpowiedzUsuńAle 20 i 30 lat temu rodzice pracowali tak samo:) Wszystko jest kwestią organizacji. U nas na przykład przygotowania do bierzmowania odbywały się zaraz po mszy na 12. Co przeszkadza w zrobieniu tak dla tych maluchów?
UsuńPracowali a dziecko dostawało klucz na szyję, teraz rzadko, które dostaje, czyli coś się musiało zmienić. Poza tym dziecko przed bierzmowaniem dolezie samo bo wie, że musi mieć podpisany papierek, a z dzieckiem komunijnym trzeba lecieć do kościoła i tu pojawia się ból. Ból wynika z tego, że ludzie robią, takie rzeczy na pokaz, bo co ludzie powiedzą i babcia się obrazi, albo na wszelki wypadek...
UsuńTeż prawda... ale i tak sądzę,że to tylko kwestia organizacji. A znowu usprawiedliwianie się ciągłą pracą, to moim zdaniem cedowanie swojego obowiązku wychowania dziecka na szkołę... Świetlicę socjo mamy do 17, czasem myślę, że gdyby była do 20 rodzice chętnie trzymaliby dzieci poza domem od ósmej rano do 20 :(
UsuńOczywiście, ale teraz dąży się do ułatwiania sobie a nie do utrudniania jakie proponujesz, stąd też to co zauważyłaś, że niektórzy dążą do tego, a inni wręcz żądają, żeby szkoła im wychowała dzieci.
UsuńPrzykre, że chcą się pozbyć odpowiedzialności i uciekają od swoich obowiązków :(
UsuńZgadzam się z Jaglaną.
Usuń