"Jej własne sztormy były zawsze najstraszniejsze. I w głębi duszy Filifionka była trochę dumna ze swoich katastrof, przeżywanych zawsze samotnie".
"Najdziwniejsze zaś było to, że nagle poczuła się zupełnie bezpieczna. Było to bardzo szczególne uczucie i Filifionka uznała, że jest nadzwyczaj przyjemne. Bo właściwie dlaczego miałaby się niepokoić? Katastrofa przecież nareszcie przyszła".
"Teraz nigdy już nie będę się bała - powiedziała sobie. - Teraz jestem zupełnie wolna. Teraz mam chęć na wszystko".
Trochę też we mnie Paszczaka...
"Jesteś samotny i nie masz nic do roboty - mówili życzliwie jego krewni. - Rozruszasz się trochę, jeśli nam co nieco pomożesz, a poza tym będziesz w towarzystwie!
- Ja nigdy nie jestem samotny - próbował im tłumaczyć Paszczak. - Nie mam na to czasu. Tyle jest osób, które chcą mnie rozruszać. Przepraszam, ale ja bym tak chętnie..."
Niektórzy jakoś nie potrafią zrozumieć, że np. brak dzieci nie oznacza braku zajęcia, że dzień osób samotnych wypełniony jest dużo bardziej intensywnie, niż tych obarczonych rodziną... że to właśnie one podejmują najwięcej kreatywnych działań, mają więcej zainteresowań...
I w takich chwilach reaguję, jak Włóczykij:
"Nie można przecież wciąż być uprzejmym i towarzyskim. Po prostu nie można nadążyć".
Przeważnie jednak podchodzę do życia tak, jak Mama Muminka:
"Jutro będzie nowy, długi dzień. Twój własny, od początku do końca. To przecież bardzo przyjemna myśl".
Trzeba jednak pamiętać o priorytetach!
"Miałem krewnego, który studiował trygonometrię, aż mu wąsy odpadły, a kiedy już się wszystkiego nauczył, przyszła jakaś Buka i zjadła go. No i leżał potem w brzuchu Buki z całą tą swoją mądrością".
"Muminki" są chyba bardziej książką dla dorosłych niż dla dzieci. Trzeba do niej dojrzeć. Trzeba wiele przeżyć, aby uświadomić sobie, jakie prawdy o życiu i ludziach, są tam ukazane...