Dzisiaj zapraszam Was do wspomnień ze szkoły z czasów mojego dzieciństwa. Zdjęcia co prawda wygrzebane są z różnych zakamarków internetu, ale w pełni oddają tamten klimat.
Pamiętacie?
To, co kocham... haft krzyżykowy, scrapbooking, podróże, fotografia, koty, czytanie książek...
Pamiętam,oj pamiętam....,fajny post,dziękuje :)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę :) Cieszy mnie, że się podoba :)
UsuńWidzę, że wzięło Cię na wspominki :) Pamiętam te okropne Niebieski "chałaty" :) A poza tym, to było fajnie :)
OdpowiedzUsuńA ja miałam ładny fartuszek - Babcia mi uszyła taki z kołnierzykiem ślicznym :) Jestem w nim na tym zdjęciu po lewej stronie - https://picasaweb.google.com/lh/photo/xcVlwYVyiYqWedrEFOV07dMTjNZETYmyPJy0liipFm0?feat=directlink - był ciemnogranatowy i bardzo go lubiłam :)
Usuńmi się nadal podobają książki dla dzieci z tamtych lat...sama nie wiem co w nich takiego jest,ale jakoś bardziej mi się podobają niż te dzisiejsze
OdpowiedzUsuńOch! Masz rację! One miały taki specyficzny klimat :)
Usuńach, pamiętam, dziękuję Aniu :)
OdpowiedzUsuńI też wolę te stare książki...
To ja dziękuję za odwiedziny i miłe słowa :)
UsuńAniu,wspaniale wyobraz sobie ze przeczytalam kazdy fragment,a ksiazka pani Ewy SZELBURG-ZAREBINY to napewno ta z rysunkami pana Szancera,a pamietacie NA JAGODY jaka byla piekna i jakie rysunki,brawo za te wspomnienia.
OdpowiedzUsuńOch! Ilustracje Szancera są wspaniałe! Polowałam na "Akademię Pana Kleksa" z jego ilustracjami, bo te współczesne są fatalne :(
UsuńWiesz, osobiście tego nie pamiętam, ponieważ to zbyt odległe dla mnie czasy - nawet nie było mnie wtedy na świecie, a moja mama nie była nawet na studiach :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię przeglądać stare fotografie. Wystarczy uruchomić wyobraźnię i ma się wrażenie, jakby to wszystko nadal było gdzieś obecne, miało miejsce tuż przed chwilą, a nie lata temu. Jestem wielbicielką wszystkiego, czemu można dokleić etykietkę vintage; patrząc na ślady przeszłości czasem mam nawet wrażenie, że pomimo tych wszystkich niedogodności, przeciwności losu itp. ludzie mieli kiedyś w sobie nieco więcej radości życia, było w nich więcej prawdziwych emocji, mniej powszechnie panującego zakłamania, ich życiem rządziły uczucia, nie puste dążenie do niewłaściwego (rzadko niematerialnego) celu. Nie wiem, czy to wrażenie słuszne, czy pewnego rodzaju wyimaginowana nadinterpretacja, ale właśnie to czuję mając styczność ze śladami przeszłości. Ale to chyba nie jest złe odczucie, najwyżej niewłaściwe.
Buziaki :)
I jeszcze - chyba przede wszystkim - więcej wzajemnej życzliwości, chęci pomocy... takiej zwyczajnej, sąsiedzkiej, nie za pieniądze..
UsuńNo, ale dla mnie przede wszystkim to są piękne wspomnienia z dzieciństwa :)
Lubię te Twoje wspominki, bo my prawie ten sam rocznik jesteśmy :) "Przez różową szybkę" miałam i czytałam, piórnik w wiewiórki też posiadałam (nawet Plastusia w nim miałam).
OdpowiedzUsuńJa też miałam taki piórnik! Uwielbiałam go. Strasznie fajna była ta mała przegródka na gumkę :)
UsuńMilo tak powspominac.Wszystko jakos ozylo jak zobaczylam te zdjecia .Te ksiazki te piorniki .Wszystko wtedy bylo dla nas takie piekne.A te pachnace gumki do mazania-towar na wage zlota.Stalam za taka w dlugiej kiolejce.Teraz to juz historia.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTe gumki, piórniki, ołówki chińskie, to były jedne z nielicznych kolorowych rzeczy w otaczającej nas rzeczywistości... Zeszyty były takie szare... i książki obkładało się w szary papier...
UsuńDziękuję za odwiedziny :)
dla mnie mundurki to tylko początek podstawówki, potem je znieśli... i pojawiły się kolorowe okładki na zeszytach ale te szare tez pamiętam... a moje pióro chińskie z tamtych czasów mam do dziś - wysłużone, zajechane i mimo, że nim nie piszę od lat to nadal zajmuje poczytne miejsce w mojej kolekcji piór...
OdpowiedzUsuńJa sobie nawet kupiłam ostatnio chińskie pióro - lubię tak sobie co parę lat przypomnieć ten klimat... Fartuszek nosiłam do końca podstawówki, w LO były mundurki... dopiero później przyszła "odwilż" :P Ale i tak jestem zwolenniczką mundurków w szkołach - ale takich prawdziwych (w formie całego garnituru), jak w elitarnych szkołach angielskich :)
UsuńPamiętam, pamiętam, kiedyś chiński piórnik to był rarytas a teraz syćko chińskie.
OdpowiedzUsuńI wtedy to był porządny, a teraz? ;)
UsuńPiękne wspomnienia. Podobało nam się wtedy wszystko. A te wystane piórniki chińskie, i ich podziwianie każdego 2 dnia września :)
OdpowiedzUsuńUmieliśmy się cieszyć z takich drobiazgów :)
UsuńAleż się wspomnieniowo zrobiło:) Dziękuję Ci za ten post!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Lubię czasem tak powspominać :)
UsuńJa uczyłam się jeszcze z Falskiego! Dwa lata temu dostałam elementarz od mojej córko pod choinkę i bardzo się ucieszyła! A "Przez różową szybkę" mam do dziś na półce :D
OdpowiedzUsuńAle to były czasy! Wczoraj właśnie dzwonił do mnie kolega z podstawówki - pierwsza miłość podwórkowo - szkolna :))) WZAJEMNA! :D
Cudowne! Czasami współczuję dzisiejszym dzieciom, że nie będą miały takich wspomnień, jak my...
UsuńOj, pamiętam, pamiętam
OdpowiedzUsuń