poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Co u kur?


Pechowy bardzo był lipiec dla naszych zwierzaczków :(

Dwie godziny po śmierci Behemota musieliśmy pożegnać naszą dużą czarną kurę - Mamę Muminka :(

Co prawda od pewnego czasu kulała na jedną nogę (co jest oznaką chorej wątroby), ale poza tym czułą się dobrze - normalnie jadła, więc nie było większych podstaw do niepokoju... 

W piątek zaczęła wydawać dość dziwne dźwięki - przypominające pianie koguta... zrobiła tak kilka razy, potem już zachowywała się normalnie. W sobotę przed południem się to powtórzyło, weszła do kurnika, wyszła, przewróciła się i... to już był koniec :(

Była ogromnie przyjacielska, zawsze prosiła o okruszki, gdy jedliśmy coś na huśtawce. Uwielbiała wchodzić do kuchni i wyjadać kocie mięsko z misek...


















8 komentarzy:

Dziękuję za Twoje słowa :)