Pechowy bardzo był lipiec dla naszych zwierzaczków :(
Dwie godziny po śmierci Behemota musieliśmy pożegnać naszą dużą czarną kurę - Mamę Muminka :(
Co prawda od pewnego czasu kulała na jedną nogę (co jest oznaką chorej wątroby), ale poza tym czułą się dobrze - normalnie jadła, więc nie było większych podstaw do niepokoju...
W piątek zaczęła wydawać dość dziwne dźwięki - przypominające pianie koguta... zrobiła tak kilka razy, potem już zachowywała się normalnie. W sobotę przed południem się to powtórzyło, weszła do kurnika, wyszła, przewróciła się i... to już był koniec :(
Była ogromnie przyjacielska, zawsze prosiła o okruszki, gdy jedliśmy coś na huśtawce. Uwielbiała wchodzić do kuchni i wyjadać kocie mięsko z misek...
:( Szkoda kurki :(
OdpowiedzUsuńPrzykro :(
OdpowiedzUsuń:(
UsuńBardzo mi przykro:(
OdpowiedzUsuń:(
UsuńDivinas.
OdpowiedzUsuńBesos
Dziękuję :)
UsuńPrzykro mi bardzo.
OdpowiedzUsuń