Staram się zwykle zachować jedyną słuszną kolejność i najpierw czytam książkę, a potem oglądam jej ekranizację (chociaż zdarzają się wyjątki).
Serię "Igrzyska śmierci" przeczytałam, a dopiero potem - obejrzałam...
Kilka refleksji... książka jest ciekawsza niż film. Czyta się ją szybko - w zasadzie nie można się oderwać, film bywa nużący... Główna bohaterka w filmie jest jeszcze bardziej okropna, nadęta i obrażona na cały świat, niż w książce... dawno nie spotkałam się z tak antypatyczną główną (ponoć pozytywną) postacią... O wiele lepsze wrażenie wywarł na mnie filmowy Haymitch, którego podczas czytania wyobrażałam sobie jako otyłego, zaplutego pijaczka... a na ekranie okazuje się być niezłym przystojniakiem ;)
Czy polecam? Oczywiście - ale tylko po uprzednim przeczytaniu książki :)
Mi film podobał się bardziej, ale może dlatego, że najpierw trafiłam na niego. Z reguły zdecydowanie bardziej wolę pierwszą książkę od filmu, bo człowiek zupełnie, co innego sobie wyobraża, bo nasza wyobraźnia nie ma ograniczeń, a filmy to już tylko interpretacja kogoś innego.
OdpowiedzUsuńJa zawsze wolę najpierw przeczytać książkę,ale nie zawsze się to udaje...
UsuńMam te same przemyślenia co ty :) i o Haymitchu też.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNie czytałam książki i chyba nie przeczytam, w filmie bardzo podoba mi się Stanley Tucci. :)
OdpowiedzUsuńJest o wiele lepsza niż film...
UsuńCiekawa recenzja :) koniecznie muszę przeczytać książkę :)
OdpowiedzUsuńZachęcam :)
UsuńJuż sam tytuł zniechęca mnie do czytania.
OdpowiedzUsuńZawsze mi się wydawało, że istotna jest treść i wartości, jakie w sobie niesie...
UsuńNie ogladalam...trzeba nadrobic ;)
OdpowiedzUsuńTrzeba... mnie dopiero szkolne dzieci zmusiły ;)
Usuń