sobota, 17 października 2015

Czy jest się czym zachwycać?


Niespodziewanie i całkiem przypadkowo wzięłam udział w jednej z zabaw z wędrującą książką, którą zorganizowała Iwona z bloga "Pomieszane-poplątane".

W piątek 3 października otrzymałam paczuszkę, a w niej miły upominek oraz książkę do przeczytania. 



"Stokrotki w śniegu" Richard Paul Evans




"Zły. Okrutny. Bezwzględny. Tyle i aż tyle można o nim powiedzieć. James Kier jest człowiekiem, który nie dba o nikogo, ani o swoją żonę, ani o syna. Liczy się tylko on.
Kiedy ginie w wypadku, wszyscy nareszcie mogą powiedzieć, co o nim sądzą. Tylko, że James żyje. A to, co słyszy na swój temat, jest dla niego szokiem. 

Postanawia się zmienić. Ale jak odzyskać miłość żony, którą opuściło się w chorobie? Jak poprosić o wybaczenie młodą matkę, którą pozbawiło się domu? I jak żyć ze świadomością, że zniszczyło się czyjeś życie?

Nigdy nie jest za późno, by zacząć czynić dobro." [źródło]


Książkę udało mi się przeczytać w trzech podejściach, ale jedynie z braku czasu. Normalnie przewiduję czas czytania na jakieś dwie, góra trzy godziny...

Zauważyłam wiele zachwytów nad tą pozycją. Mnie jakoś nie zachwyciła. Ot - zwykłe czytadło - powielające schemat "Opowieści wigilijnej". Ckliwy wyciskacz łez - ze mnie ich nie wycisnął, bo w zasadzie od początku wiedziałam, na jakich uczuciach autor chce grać i czego mogę się spodziewać. 

Zły w ciągu jednej nocy staje się dobrym, odzyskuje w cudowny sposób miłość i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Tak nie dzieje się w normalnym życiu i bardzo źle, że tego typu czytadełka pokazują coś takiego, jako prawdę oczywistą. Źle, bo wiem, że istnieje grupa osób, która w to niestety uwierzy...

Wśród tych ckliwo-łzawych schematów znalazłam jednak cenną myśl. Myśl, której od pewnego czasu jestem wierna i którą bardzo chcę zaszczepić innym.

"To, co jest dla nas najważniejsze, potrzebne do życia, bierzemy za oczywiste, za dane. Powietrze. Wodę. Miłość. Jeśli jest obok was ktoś, kogo kochacie, jesteście szczęściarzami. A jeśli ta osoba i was darzy miłością - możecie mówić o prawdziwym błogosławieństwie. Jeśli zaś marnujecie czas dany wam na tę miłość, jesteście głupcami.

To chcę wam dzisiaj przekazać. Spędzajcie jak najwięcej czasu z tymi, których kochacie, ponieważ... - Kier przerwał i po raz pierwszy jego pracownicy usłyszeli, jak łamie mu się głos - ponieważ nie wiecie, ile czasu wam zostało.[...]

- Chciałem wam podziękować - zaczął - a żeby udowodnić, że poważnie traktuję to, co powiedziałem, przekazałem już Timowi moje oficjalne zarządzenie, że między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem nie pracujemy. Nie będzie żadnych interesów. Wszyscy macie tydzień wolnego, oczywiście przy zachowaniu pełnego wynagrodzenia. Spędźcie ten czas z waszymi bliskimi."

To właśnie zrozumiałam kilka lat temu - nie praca jest najważniejsza. Warto mniej się nią przejmować i poświęcać jej tylko całkowicie niezbędny czas, a jego resztę - wykorzystać dla tych, których kochacie i na to, co kochacie najbardziej.

Nikt na łożu śmierci nie będzie żałował, że zbyt mało czasu spędził w pracy... warto to sobie uświadomić wcześniej.


25 komentarzy:

  1. Fajna zabawa i ważne przypomnienie... :)
    Słonka Ci życzę w ten - szary u nas i zapadany - weekend!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) U nas właśnie zrobiło się słonecznie :)

      Usuń
  2. No właśnie, nie wiemy, ile nam zostało czasu....Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne słowa. Szkoda że tak mało osób o nich pamięta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobre i prawdziwe podsumowanie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne słowa i bardzo życiowe.Warto je sobie zapamiętać.
    Pozdrawiam serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
  6. A mnie się podobała ,właśnie za przesłanie:)Evans jest przewidywalny:)a co do podejścia do pracy,to jest jeszcze jedno ważne-jeśli uda nam się dotrwać do emerytury,a nasze całe życie kręciło się tylko wokół pracy,to zostajemy z ogromem wolnego czasu i nie wiemy co z nim zrobić i już teraz trzeba mieć jakieś hobby żeby nie zwariować:)))ludzie często o tym zapominają,że trzeba żyć poza pracą i potem wynikają różne dramaty:))
    pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie była zbyt płytka i powierzchowna - pomimo przesłania...
      Obawiam się, że do emerytury nie dotrwam, więc obecnie jak najwięcej czasu przeznaczam na hobby :)
      Dziękuję :)

      Usuń
  7. Co do pracy też to już zrozumiałam i m.in. zmieniłam pracę...

    OdpowiedzUsuń
  8. Książki nie czytałam i po Twojej opinii raczej nie przeczytam. Ale myśl wyciąnęaś piękną... I też jej jestem wierna😊

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnie zdanie bezcenne. Powinniśmy pamiętać o tym, co w nim napisałaś, Aniu.

    OdpowiedzUsuń
  10. twoje ostatnie zdanie często potarzałam mojemu mężowi jak przesadzał z pracą.człowiek młody,chce się szybko dorobić,żyjemy gzdzie żyjemy,ale naprawdę nie warto bo wszystkiego ze soba do grobu nie zabierzemy a czas z bliskimi bezcenny

    OdpowiedzUsuń
  11. Evans pisze przepiękne książki, zmuszające do myślenia i zmienienia swojego postępowania. Fajna zabawa i godna polecenia książka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przesadzałabym z zachwytami - może i piękne, ale dla nastolatek lub osób niewyrobionych literacko... Jego książki są schematyczne, płytkie, powierzowne i ubogie językowo. Naprawdę daleko mu do dobrej literatury.

      Usuń
  12. Żeby napisać jedno ważne zdanie,nie trzeba pisać książki. No, ale teraz jest taki trend - każdy pisze książkę, czy się zna na temacie, czy nie. Książkę wydaje i często gęsto jako poradnik. O zgrozo.
    Na pewno nie przeczytam tej książki - dzięki za recenzję w pigułce.

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajna zabawa, a książka po twoim pości mnie zaciekawiła ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Święte słowa, dające do myślenia szczególnie tym co pędzą i nie potrafią się zatrzymać i zastanowić się nad tym co ważne. Czytałam inny tytuł książki tego autora, daje do myślenia, czyta się miło... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twoje słowa :)