Była z nami tylko dwa dni. Rozbudziła nadzieję. Pozostawiła smutek i żal...
We wtorkowe deszczowe popołudnie skontaktował się ze mną były uczeń sprzed lat (już dorosły, darzący ogromną miłością koty i ... rower). Podczas swojej rowerowej wyprawy w strugach dszczu znalazł w rowie w okolicach Starkowa potrąconego kociaka... Pobliska fundacja odmówiła pomocy, tłumacząc się brakiem samochodu, kazała zgłosić się na policję (!!!), która także zignorowała zgłoszenie... skontaktował się więc ze mną, wioząc tymczasem kicię na rowerze, pod bluzą... Spotkaliśmy się w Starym Wielisławiu, odebraliśmy kotka i zawieźliśmy do weterynarza.
Tyle nóżki bezwładne... potrzebne było prześwietlenie. Lecznica, która posiada RTG, zamknięta - tylko do 18, ale lekarka po naszym telefonie zgodziła się przyjechać i otworzyć... Zrobiliśmy RTG - połamana miednica... Umieściliśmy kicię w klatce. Nie chciała jeść, ale dużo piła. Rano UGS - przepuklina, przez którą wydostał się pęcherz moczowy i inne narządy... O 14 - operacja... była ciężka ponieważ mięśnie popękały w najbardziej delikatnym miejcu - w pachwinie... lekarz uzupełnił te miejsca tłuszczem, ale mówił, że będzie ciężko... Małe szanse, no chyba, że młody organizm przezwycięży... że miednica się zrośnie, że cofnie się niedowłąd tylnych nóżek... Nie wziął pieniędzy za zabieg, tylko za zużyte materiały...
Kolejny dzień - ranek jeszcze znośny, kicia piła wodę - przusuwała sobie miseczkę łapą, ale już nie podnosiła głowy, musiałam ją poić... Chociaż do lekarza byłam umówiona na 14, pojechałam przed południem, bo stan się pogarszał... kroplówka z glukozy - również bezpłatnie... ale potem było już tylko gorzej... mogłam jedynie głaskać jej główkę i płakać patrząc, jak bardzo się męczy... O 14 do lekarza pojechała już Mama z Marcinem - nie było sensu męczyć kici dłużej...
Wydaje mi się, że zrobiliśmy wszystko, co było możliwe...
Wiem jak to przykro i ciężko... Zrobiliście wspólnie coś pięknego. Na pewno więcej się nie dało. Dobrze, że trafiła do Dobrych Ludzi.
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńSerce się kraje.... dlaczego instytucje, które powinny pomóc odmawiają? Dobrze, że są dobrzy ludzie, którzy bezinteresownie potrafią pomóc i zainteresować się bezbronnym zwierzakiem... zrobiliście wszystko, szkoda kociaka... a gdzie osoba, która potrąciła zwierzę?!!!!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPotrąciła i pojechała... a niektórzy to jeszcze pewnie celowo przyspieszają :(
UsuńAniu pocieszające jest to, że dzięki Wam i temu mężczyźnie, który ją znalazł, nie zdechła samotnie
OdpowiedzUsuńTylko tyle...
UsuńCała rzesza dobrych serc starała się i zrobila wszystko co w ich mocy. I uczeń (któremu chwała!) i Wy i lekarze, którzy nie zdarli do ostatniej koszuli. To bardzo dużo... Dobrze, że kicia chociaż pod koniec życia zaznała ludzkiego serca... Będzie Wam wszystkim to kiedyś policzone... A w życiu tak już jest, że jak coś ma żyć, będzie żyło. Jesli zaś nie... Zrobiliście absolutnie wszystko co w Waszej mocy. Przytulam...
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńAniu serce pęka ;( Wiem jak się teraz czujesz ale musisz myśleć pozytywnie... że zrobiłaś wszystko co mogłaś i to jest najpiękniejsze dawać pomoc innym nie tylko ludziom ale także bezradnym zwierzętom. Kici na pewno jest teraz już lepiej, bo się nie męczy i nie czuje bólu. Jesteś bardzo dobrą Duszyczką ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńObserwowałam na fb Twoją walkę o kotkę i było mi bardzo przykro, że się nie udało...
OdpowiedzUsuńPodziwiam Was za zaangażowanie i wierzę, że Wasza dobroć wróci do Was ze zdwojoną siłą
Dziękuję!
UsuńMasz wielkie serce Aniu, dlatego tak boli...
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńAniu, strasznie mi szkoda, że kici nie udało się uratować. Ja też mam podobne doświadczenia. Kilka lat temu, będąc na spacerze z psem, znalazłam na łące porzuconego małego, chorego kotka. Oczywiście zabrałam go do domu, choć pies nie był zadowolony. Mimo leczenia i wielu starań weterynarzy i naszych, nie dało się uratować Tobiaszka.
OdpowiedzUsuńBiedactwo, bardzo mi przykro. Nóż się w kieszeni otwiera kiedy ktoś specjalnie przejedzie zwierzę. Większość nawet jak potrąci z nie swojej winy to nawet się nie zatrzyma, znieczulica rośnie.
UsuńNiestety...
UsuńCzytając to przypomina mi się 14 wrzesień 2011 roku, historia ta sama tylko rozegrana na moich oczach ;) kotka (też czarno biała) jest z nami po dziś dzień, cała i zdrowa.. choć łatwo nie było to miednica się zrosła i przepuklinę udało się zoperować. Szkoda jednak, że nie tym razem :(
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i dzięki za miłe słowa- były uczeń :)
Gdyby wszyscy byli tacy, jak Ty - świat byłby cudownym miejscem!
UsuńSmutne to co piszesz. Nacierpiał się ten kotek straszliwie. Aż łzy się cisną do oczu... Zrobiliście wszystko co mogliście i z pewnością kicia była wam wdzięczna, za tę odrobinę miłości i poświęcenia jaką jej okazaliście. I fakt, że nie odeszła gdzieś sama w zimnym rowie....
OdpowiedzUsuńKtoś powie - zwierzę to zwierzę... Guzik prawda. Ono też odczuwa ból, ono też potrafi kochać....
Troszkę miałaś tych przykrych chwil w ciągu ostatnich tygodni - najpierw koguciki i kurki, teraz ta kicia...
Pozdrawiam cię Aniu i przytulam
Dla mnie zwierzęta są ważniejsze od większości ludzi... może ktoś się oburzać na takie stwierdzenie, ale tak właśnie jest!
UsuńDziękuję!
Głupio czy nie głupio ale się poplakalam. Czytając posta, widząc fotki miałam przed oczyma moje trzy kotki. Rok w rok. Jeden po drugim zameczane przez gnoi z sąsiedztwa. Może to brzydkie słowo ale jak ich nazwać ?! Teraz kolejny raz meczyli czyjegoś psa. Niby policja wie że to oni ale na tym się kończy. Niedawno mojej mamie inni bo w innej miejscowości rozjechali kotka na podjeździe do bramy. Wiadomo że celowo. Więc całe szczęście są jeszcze ludzie na tym świecie którzy niosą pomoc bezinteresownie, z nadzieją że coś się uda zrobić, istnienie takiej bezbronnej istotki. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńTeż długo płakałam... to wcale nie jest głupie!
UsuńMam w swoim otoczeniu takich okrutników i cały czas żyję nadzieją, że doczekają się podobnych męczarni!
Dziękuję!
Bardzo smutna historia. Straszna szkoda, że kici nie udało się uratować. Pozdrawiam i ślę dobre myśli.
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńTulę Aniu!
OdpowiedzUsuńZrobiłaś co w Twojej mocy...kociak z pewnością był wdzięczny za troskę i serce, które mu okazaliście...
Dziękuję!
UsuńSerce się kraje,łezka w oku kręci i ledwo dotarłam do końca a tu puste pudełko po chusteczkach.Bardzo jestem wyczulona na takie zwierzęce krzywdy wyrządzane przez ludzi.A cóż to za fundacja,która nie ma auta,a może nie bardzo mieli chęci do pomocy.
OdpowiedzUsuńNo właśnie... wiele złego słyszałam już o tej fundacji przy innej okazji :(
UsuńNie lubię takich smutnych postów :( Aniu, Twoje serce jest wielkie.
OdpowiedzUsuńNie wszystkie posty mogą być wesołe, bo życie przynosi różne chwile... Dziękuję!
Usuń:(:(:(
OdpowiedzUsuń:(
Usuń