Pani Walewska to już późniejszy czas. To u mnie jeszcze jest buteleczka po tych perfumach - dostałam kiedyś od ucznia na koniec roku - a pracuję dopiero 20 lat :)
Tutaj te perfumy, dezodorant czy szampon raczej kończący się PRL. Najbardziej zapadł mi w pamięci dezodorant "Zielone jabłuszko", oczywiście w szklanej buteleczce. Głównie takie były dezodoranty. Dostałam od Kogoś perfumy, "Szałowe", byłam młoda szczeliło mi do głowy aby skropić koleżankę, na "Śmigus Dyngus". Nie wiedziałam,iż tak pachną...inaczej.
"Pani Walewska " , wszedł na rynek wtedy również kram do twarzy... co to nie było .:)
Tu jeszcze dziwne jest to zdjęcie z "Franią"... Panowie wtedy na pewno nie parali się praniem.... Za to opakowania z proszkami do prania,bardzo dobrze pamiętam.:) Serdecznie pozdrawiam:)
I z tym "na pewno" bardzo się mylisz - u nas w domu we "Frani" prał tylko i wyłącznie Dziadek! Zresztą on też także bardzo często w domu gotował :) Dlatego właśnie uważam, że to, co panowie w domu robią, a raczej - czego nie robią, to tylko wina kobiet: najpierw nadopiekuńczych mamuś, które wyręczają synusiów we wszystkim, a potem żon, które pozwalają "panu i władcy" na leżenie z piwem przed telewizorem, podczas, gdy one po pracy gotują, sprzątają i piorą... I dlatego u nas Marcin przynosi gotowy obiad z baru, a potem jeszcze po nim zmywa. Dlatego ja mam czas na wyszywanie!
Wszystkie te wspomnienia to moje dzieciństwo i wczesna młodość. Pamiętam ,że gdy trafiło się w jakimś chemicznym "Być może" to kupowałam po kilka flakoników dla mamy na prezenty, lubiłam ten zapach ;-)
"Być może" to był pierwszy zapach, którego zaczęłam używać jako nastolatka, potem była Currara. We Frani często prałam, gdy w czasie wakacji byłam u dziadków, bo moja babcia mieszkająca w Pieninach wynajmowała letnikom pokoje. Z tego samego powodu bardzo dobrze pamiętam proszki do prania. Fajnie, że przypominasz takie rzeczy, bo np. dla moich dzieci to czysta egzotyka. Pozdrawiam serdecznie :))
To wszystko co zaprezentowałaś na tych fotkach, pamiętam doskonale. Kilka lat temu "Franię"- awaryjnie służyła do prania mocno pobrudzonej mężowskiej, roboczej odzieży-, oddaliśmy na złom. Służyła bardzo długo nam, młodemu małżeństwu, póki nie zdobyliśmy automatycznej pralki. Proszki, też doskonale znam, a Być może to był hit wśród ówczesnych nastolatek i nie tylko. Cudownie, że dysponujesz takimi archiwalnymi fotkami, bo dzisiejsza młodzież nie miałaby możliwości poznania, tej naszej egzystencji, od podszewki. A tak naprawdę było i się jakoś żyło. Skromnie, ale po polsku.
Pamiętam większość tych rzeczy :) Co do frani, to powiem Ci jedno...moja babcia kilka lat temu kupiła sobie nowiuteńką franię, bo ta pralka jest dla niej jedyną idealną :P
Jak przez mgłę :D. Moja mama miała Panią Walewską.
OdpowiedzUsuńPani Walewska to już późniejszy czas. To u mnie jeszcze jest buteleczka po tych perfumach - dostałam kiedyś od ucznia na koniec roku - a pracuję dopiero 20 lat :)
UsuńPrzeważającą większość pamiętam :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńFajne wspomnienia.
OdpowiedzUsuńTutaj te perfumy, dezodorant czy szampon raczej kończący się PRL.
OdpowiedzUsuńNajbardziej zapadł mi w pamięci dezodorant "Zielone jabłuszko", oczywiście w szklanej buteleczce.
Głównie takie były dezodoranty.
Dostałam od Kogoś perfumy, "Szałowe", byłam młoda szczeliło mi do głowy aby skropić koleżankę, na "Śmigus Dyngus". Nie wiedziałam,iż tak pachną...inaczej.
"Pani Walewska " , wszedł na rynek wtedy również kram do twarzy... co to nie było .:)
Tu jeszcze dziwne jest to zdjęcie z "Franią"... Panowie wtedy na pewno nie parali się praniem....
Za to opakowania z proszkami do prania,bardzo dobrze pamiętam.:)
Serdecznie pozdrawiam:)
I z tym "na pewno" bardzo się mylisz - u nas w domu we "Frani" prał tylko i wyłącznie Dziadek! Zresztą on też także bardzo często w domu gotował :)
UsuńDlatego właśnie uważam, że to, co panowie w domu robią, a raczej - czego nie robią, to tylko wina kobiet: najpierw nadopiekuńczych mamuś, które wyręczają synusiów we wszystkim, a potem żon, które pozwalają "panu i władcy" na leżenie z piwem przed telewizorem, podczas, gdy one po pracy gotują, sprzątają i piorą... I dlatego u nas Marcin przynosi gotowy obiad z baru, a potem jeszcze po nim zmywa. Dlatego ja mam czas na wyszywanie!
Wszystkie te wspomnienia to moje dzieciństwo i wczesna młodość. Pamiętam ,że gdy trafiło się w jakimś chemicznym "Być może" to kupowałam po kilka flakoników dla mamy na prezenty, lubiłam ten zapach ;-)
OdpowiedzUsuń:)
Usuń"Być może" to był pierwszy zapach, którego zaczęłam używać jako nastolatka, potem była Currara.
OdpowiedzUsuńWe Frani często prałam, gdy w czasie wakacji byłam u dziadków, bo moja babcia mieszkająca w Pieninach wynajmowała letnikom pokoje. Z tego samego powodu bardzo dobrze pamiętam proszki do prania.
Fajnie, że przypominasz takie rzeczy, bo np. dla moich dzieci to czysta egzotyka.
Pozdrawiam serdecznie :))
Ach te wspomnienia - nie wszystko pamiętam, bo ja to raczej już pokolenie schyłku PRL... Ale "Panią Walewska" i "Być może" pamiętam doskonale
OdpowiedzUsuńPamiętam! Do tamtych proszków to na pewno nie chciałabym wrócić :))
OdpowiedzUsuńJa nawet teraz nie piorę w proszku :)
Usuńprawie wszystko Aniu pamiętam ale frania to było dopiero urządzenie no Być Może jak byłam panienką zawsze miałąm - buziaki ślę Marii
OdpowiedzUsuńFrania to taki cud techniki... :)
OdpowiedzUsuńNa swoje czasy naprawdę cud...
UsuńTo wszystko co zaprezentowałaś na tych fotkach, pamiętam doskonale. Kilka lat temu "Franię"- awaryjnie służyła do prania mocno pobrudzonej mężowskiej, roboczej odzieży-, oddaliśmy na złom. Służyła bardzo długo nam, młodemu małżeństwu, póki nie zdobyliśmy automatycznej pralki. Proszki, też doskonale znam, a Być może to był hit wśród ówczesnych nastolatek i nie tylko.
OdpowiedzUsuńCudownie, że dysponujesz takimi archiwalnymi fotkami, bo dzisiejsza młodzież nie miałaby możliwości poznania, tej naszej egzystencji, od podszewki. A tak naprawdę było i się jakoś żyło. Skromnie, ale po polsku.
Żyło się czasem nawet lepiej niż obecnie :)
Usuń"Frania" była nie do zdarcia, za to skutecznie darła tetrowe pieluszki. Proszek do prania "ixi" był niezły.
OdpowiedzUsuńPamiętam większość tych rzeczy :) Co do frani, to powiem Ci jedno...moja babcia kilka lat temu kupiła sobie nowiuteńką franię, bo ta pralka jest dla niej jedyną idealną :P
OdpowiedzUsuńNie pamiętam, ale uwielbiam oglądać zdjęcia :)
OdpowiedzUsuń