piątek, 5 czerwca 2015

Nie jesteśmy Kominkami! ... czyli o komentowaniu na blogach.


Jest grupa blogerów mających tysiące obserwatorów, setki tysięcy komentarzy oraz miliony odsłon. Oni nie muszą niczego robić, aby swoją popularność utrzymać i aby pod każdą notką zyskiwać kolejne komentarze. Coś kiedyś się tam u nich zadziało,  zapracowali w pewien sposób na swoją popularność i teraz odcinają kupony. 

źródło zdjęcia

Ty - drogi Czytelniku - nie należysz do tej grupy blogerów. Ja także nie. 

Aby zyskać obserwatorów oraz komentarze, muszę się ciężko napracować. 
Pisałam już kiedyś, że w moim czytniku jest około tysiąca blogów - wszystkie czytam, nie na wszystkich komentuję - mam grupę wybranych i ulubionych, na których zostawiam komentarze pod każdą lub prawie każdą notką. Zajmuje mi to około 2 - 3 godzin dziennie. Codziennie.
 Dzięki temu mogę liczyć na odwiedziny i rewanż tych samych osób oraz około 6 tysięcy komentarzy po roku blogowania. Nie ma nic za darmo, niestety. 

Dlatego bardzo denerwuje mnie, gdy ktoś zakłada bloga, zaczyna na nim pisać, a potem - udostępnia swoje posty na portalu społecznościowym z prośbą: "Odwiedzajcie i komentujcie!". Odwiedziłam i skomentowałam raz, potem drugi, jeszcze i trzeci... i na tym poprzestałam. Nie odwiedzę już tej osoby, nie zachwalę jej notki, nie udostępnię, nie skomentuję. Dlaczego? Ona nie pojawiła się u mnie ani razu...

Ciężko pracuję, aby odwiedzające mnie osoby chciały czytać codziennie coś nowego oraz zostawiły komentarz. Odwiedzam i odpowiadam na każdy komentarz nowego Gościa. Zajmuje mi to masę czasu. Oczywiście - blogowanie jest dla mnie przyjemnością, ale znacznie większą przyjemnością jest rewanż w postaci komentarza. Gdy lubię kogoś z blogowego świata, to zawsze zostawię u niego chociaż jedno słowo, bo wiem, jak to cieszy.

źródło zdjęcia

"Młodym" blogerom zostawię radę - w dzisiejszych czasach nie ma nic za darmo. Jeżeli chcesz, aby pod Twoimi notkami pojawiały się komentarze - zapracuj na nie! 


81 komentarzy:

  1. "W życiu nie ma nic za darmo" bardzo tu pasuje i oddaje sens twojego posta Aniu.
    Osobiście staram się odwiedzać blogi, które lubię i obserwuję (choć czasem przez złe planowanie czasu to nie wychodzi, ale pracuję nad tym).
    Odwiedzam i komentuję, ale nie robię tego tylko dla rewanżu. Głównym powodem jest chęć ciągłego uczenia się i doskonalenia, ale i przyjemność płynąca z takich odwiedzin. U siebie głównie skupiam się na haftach i wzorach, ale u innych np. u ciebie przyjemnie jest zajrzeć i zobaczyć twój "zwierzyniec", czy zapoznać jakieś nowe miejsce, które odwiedziliście :)
    Ostatnio ciekawym doświadczeniem, skłaniającym do refleksji są twoje opinie na temat blogowania. Nie zawsze się zgadzam w 100%, ale zawsze czytam i rozważam inny punkt widzenia.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja natomiast zaobserwowałam, że ilość obserwatorów bardzo często nie jest proporcjonalna do ilości komentarzy. Mam grono ulubionych blogów, które odwiedzam systematycznie, z różnych powodów są mi bliskie, wydaje mi się że trochę znam ich autorów i tam najczęściej zostawiam komentarze.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na przykład w ogóle nie przykładam uwagi do ilości obserwatorów, bo wszystkie ulubione blogi czytam przez czytnik :)

      Usuń
  3. Zgadzam Się z Tobą Aniu :), ale chciałabym, żeby jeżeli już ktoś zagląda i komentuje to, żeby robił to szczerze :) ja nie zachęcam ani do komentowania, ani do tego, żeby ktoś został moim obserwatorem...po co mam pisać "zostań moim obserwatorem". Trzeba pracować, żeby ktoś z jakiejś przyczyny sam chciał zostać obserwatorem i zostawić komentarz, a jak sama napisałaś trzeba na to poświęcić trochę czasu :)
    Chyba nie wyszło mi to do końca składanie i gramatycznie :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekałam na ten post. Porozmyślam i skomentuję :) :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy wpis. Ja niestety mam mało czasu na komentowanie, w domu jestem po 16, obiad, ogarniecie i tak koło 18 mogę chwilę popatrzeć na blogi, skomentować. Potem te 3 godzinki poswiecam na hafty.
    Aniu, jak idzie Ci wyszywanie chaty to nie rezygnuj. Ja jak się otrząsnę to raczej do niej wrócę. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jednak zrezygnuję z tej chaty... tyle pięknych wzorów, więc szkoda mi czasu na coś, co może wyjść kiepskie :(

      Usuń
  6. Ania, samą prawdę napisałaś.
    Pamiętam, jak założyłam bloga i czekałam na komentarze. Biegałam po blogach osób tworzących podobne rzeczy, U nich w obserwowanych szukałam kolejnych i pisałam. Komentarze zaczęły pojawiać się też u mnie. Były jakieś zabawy blogowe, wspólne prace, wymianki - to był świetny sposób na znalezienie się w blogowym świecie.
    Po jakimś czasie się to zmieniło. Wkroczył FB, blog lekko odszedł w odstawkę, bo łatwiej i szybciej wrzucić zdjęcie tam, niż napisać posta. Ale w moim wypadku zaczyna się to zmieniać. Bo znajomości blogowe wydają mi się trwalsze niż FBowe. Życie blogowe jest wolniejsze, spokojniejsze i przyjemniejsze, choć i bardziej wymagające :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie blogowe życie jest wolniejsze... ale FB też ma swoje zalety :)

      Usuń
  7. Znów się z Tobą zgadzam. Komentowanie i czytanie postów zajmuje sporo czasu. Mi się zdarza że mam czas żeby usiąść i przeczytać nowości na kilku blogach, i mam czas na pozostawienie komentarzy. Jenak są takie dni że mogę tylko rzucić okiem na zdjęcia, a czasem nawet nie mam kiedy usiąść przed monitor. Jednak są takie blogi na które staram się zaglądać regularnie. Z dużym naciskiem na staram się :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ja mam niewielu obserwatorów łącznie z tobą Aniu i cieszy mnie tyle ile mam znajomych - ostatni miesiąc to wiesz ze u mnie sie dzieje coś ciągle nie tak - wiec staram się naprawdę odwiedzić wszystkich ale nie zawsze mi się udaje - a ty masz tutaj calkowitą rację i popieram twoje myślenie - trzeba zapracować - bo samo nie przyjdzie przecież - buziaki ślę Marii

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobrze napisane.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie raz przybywa, raz ubywa obserwujących, ale tłumaczę to sobie moimi rzadkimi wpisami. Staram sie również odwiedzać systematycznie inne blogi, ale spiesząc się gdzieś tam, nie zawsze komentuję. Nie oczekuję też wdzięczności od obserwujących mnie. Ot, jeśli ktoś ma ochotę, bardzo proszę. Przystopowałam i nie mam parcia na szkło.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawy post :) Ja mam problem z komentowaniem, bo często z braku czasu (lub jego złej organizacji) tylko "przebiegam się" po blogach, choć rzeczywiście są takie, na których zostawiam komentarz pod sporą częścią postów. Sama też z chęcią czytam komentarze na swoim blogu, od pewnego czasu staram się odpowiadać na każdy komentarz i odwiedzać blogi osób, które u mnie komentują.

    OdpowiedzUsuń
  12. w rzeczy samej... :-)
    i udanego weekendu, dla Ciebie, Aniu, dla Twoich bliskich i też dla Twoich zwierzaczków, do miłego, Gosia

    OdpowiedzUsuń
  13. Masz racje :)
    Ale z drugiej strony dla mnie np. nie liczy sie ilosc ale jakość :) Bardzo miło jak ktoś zaglada i komentuje. I milo mi ze Ty mnie rowniez odwiedzasz :) podziwiam ze znajdujesz tyle czasu na to zeby wszystkim odpowiadac. Ja bym tego nie ogarnela wiecznie majac cos na glowie ale jak juz wiadomo jestes bardzo uporzadkowana! :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Zgadzam się z Tobą Aniu w zupełności.
    Nie mam konta na Fb i jakoś nie czuję potrzeby jego posiadania.
    Cieszy mnie stała obecność i komentarze kilkunastu zaprzyjaźnionych blogerek i ja staram się odwiedzać ich blogi systematycznie - bo lubię tam bywać, przeczytam coś ciekawego, zobaczę nową pracę, napiszę choć słówko...
    Nie zależy mi na ilości - wolę jakość.
    Pozdrawiam serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
  15. Na pewno nowe blogerki powinny się trochę ruszać i zostawiać po sobie ślad, aby z czasem zdobyć grono odwiedzających je osób. Czasami przez przypadek trafiam na takie blogi widma, gdzie nie znam osoby, a ona niby w blogosferze funkcjonuje już kilka miesięcy a nawet lat. Prawie brak komentarzy, obserwatorów i postów też nie za wiele. Czekanie, aż sami czytelnicy się zjawią jest bardzo naiwne.

    OdpowiedzUsuń
  16. Faktycznie, na to, żeby mieć komentarze pod postami, lajki na FB, czy Instagramie trzeba się bardzo, ale to bardzo mocno napracować, przede wsztstkim dobrą treścią. Zauważyłam, że komentowanie i odwiedzanie się nawzajem przez blogerów różnie wygląda w różnych środowiskach, np. blogerzy zajmujący się rękodziełem są o wiele bardziej skłonni do interkacji niż np. blogerzy kulinarni. Od roku prowadzę również bloga kulinarnego i muszę przyznać szczerze, że poznawanie się blogerów kulinarnych nawzajem wygląda zupełnie inaczej. W zasadzie nikt nikogo nie chce poznać, ani zobaczyć jak i o czym pisze druga osoba, a o zostawieniu choćby grzecznościowego komentarza nawet mowy nie ma. Owszem są blogerzy, którzy odiwedzają mnie na moim kulinarnym alter ego i skomentują np. wpis na FB, ale są to wyjątki. Dlatego tym bardziej cieszy mnie fakt, że są osoby, które odwiedzają Manufakturę Rozmaitości, choć istnieje ona dopiero od 15 marca, i zostawiają po sobie kilka słów, to naprawdę budujące :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam kompletnie blogosfery kulinarnej, ale znam trochę scrapową i tam też nie widzę takich interakcji, jak w przypadku blogów hafciarskich.

      Usuń
  17. Aniu super napisane... pamiętam, jak zaczynałam... chodziłam po blogach, które znałam i pisałam... z czasem ku mojej olbrzymiej radości zaczęły się u mnie pojawiać kolejne osoby i komentarze... staram się zaglądać do osób, które u mnie zostawiają ślad, czasem coś mi umknie.. mam też kilkanaście blogów, gdzie zawsze zaglądam...
    Masz rację, że prowadzenie bloga to ciężka praca, trzeba trzymać rękę na pulsie, nie nudzić czytelników i ich zaskakiwać, ja ja zabawami salowymi :P

    OdpowiedzUsuń
  18. Chyba mi zeżarło początek komentarza ;) To jeszcza raz.
    Ciekawie i na pewno kontrowersyjnie. Bo pewnie znowu będzie ileś tam osób, które się z Tobą nie zgodzą. Nie dlatego, że uważają, że TY to źle robisz, tylko dlatego, że one wcale nie, a twierdzeniem: "jak nie poświęcisz godzin na odpisanie na każdy komentarz, to w ogóle nie masz co robić w blogosferze" czują się wywołane do tablicy.
    I już Ci powiem dlaczego: moje wrażenie z tego, co piszesz i czasem, jak piszesz, jest takie, że blogowanie to (poza przyjemnością - nie neguję przecież, jak ktoś miałby się zmuszać, żeby pisać, to lepiej, niech tego nie robi :) ) jest jakiś obowiązek. Muszę napisać notkę na każdy dzień, muszę odpowiedzieć na każdy komentarz, muszę obejrzeć ileś tam blogów, pozostawić ileś tam komentarzy. A blog to w ogóle musi się sprzedać - mieć ilość odwiedzin, obserwatorów i komentarzy. Nie, nie musi. Naprawdę, nie wszyscy prowadzą blogi po to, żeby mieć XXX odwiedziń i ZZZ komentarzy.
    Ja np. nie wstawiam komentarzy dlatego, żeby ktoś napisał coś u mnie. Piszę, bo mam coś do powiedzenia. Jeśli nie mam -> siedzę cicho. U siebie na komentarze odpowiadam, jeśli akurat mam czas, żeby to zrobić - po czasie to nie ma sensu. Najczęściej w ramach przerw od innych czynności. Jak jestem zagoniona okrutnie, to tylko je przejrzę i już. Tak jak z innymi blogami - jeśli mam czas, czytam dokładnie, dorzucę coś od siebie, ale czasem tylko przelecę wzrokiem, bo np. tematyka akurat mi mniej odpowiada. Albo kiedy mam tygodniowe zaległości w czytaniu ;) Nie ma się co wtedy spodziewać po mnie 100 komentarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wiesz... to już jest problem tych osób. Nie mój. I z tym samym efektem mogą sobie pisać w zeszyciku do szuflady, skoro tylko to sprawia im przyjemność :)

      Usuń
    2. Dla mnie to wcale nie jest problem. Ja też nie prowadzę bloga dla komentarzy. Jeśli są, to fajnie, ale jeśli ich nie ma, to nie rozpaczam. Blog piszę dla siebie a jeśli ktoś zechce przeczytać to jest mi miło. A z tą zasadą wzajemności to też bywa różnie. Zaglądam na wiele blogów, których autorzy nie mają pojęcia o moim istnieniu, bo nie mam nic ciekawego do napisania w komentarzach ;)

      Usuń
    3. Każdy wybiera to, co lubi ;)

      Usuń
  19. I ja również zgadzam się z Twoimi słowami Aniu ;)
    Pozdrawiam Cię serdecznie i całą Twoją wesołą ferajnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Święte słowa :) Dziękuję za zaliczenie mojego do ulubionych! Pozdroofka!

    OdpowiedzUsuń
  21. Częściowo się z Tobą Aniu zgadzam. Oczywiście na komentarze trzeba sobie zapracować. Ja Cię podziwiam za te codzienne wpisy. Przecież to ogrom pracy i czasu przy komputerze.
    Ja blog w zasadzie traktuję bardziej jako swój pamiętnik robótkowy dzieląc się swoimi doświadczeniami, jakby nie było, publicznie. Fajnie jak przybywa obserwatorów, czy komentarzy, ale mnie jakoś na tym bardzo nie zależy. Nie zabiegam o to za wszelką cenę i nie sprawdzam ile osób mnie odwiedza. Robię to sporadycznie. Sama odwiedzam różne blogi i nie zawsze zostawiam komentarz, bo albo coś mi się nie podoba i wolę nie komentować, bo po co mam komuś robić przykrość, chyba nie o to chodzi.Z braku czasu też nie komentuję. Czasem nawet zdarzają mi się takie dni, kiedy nie uda mi się zajrzeć do internetu.
    Nie rozumiem czemu w tytule postu napisałaś" Nie jesteśmy Kominkami". Co miałaś na myśli?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwie rzeczy - 1. nawiązanie do popularnego blogera Kominka (co prawda nigdy nie czytałam, ale ponoć jest najpopularniejszy), 2 - odpowiednie użycie słów kluczowych zwiększa pozycjonowanie i ilość wejść :P

      Usuń
    2. Dzięki za wyjaśnienie. O blogerze nie słyszałam. Natomiast o branży kominkowej wiem bardzo dużo. Ponad 15 lat pracowałam z mężem, bo on ma właśnie taką firmę. O pozycjonowaniu, odnośnie kominków, też dużo się od niego nasłuchałam. To są normalnie wyścigi, przynajmniej , w tej branży. Nic się nie da z tym zrobić. Trzeba "walczyć" na tym rynku, bo to jakaś chora konkurencja się zrobiła.

      Usuń
    3. Przy pozycjonowaniu też myślałam wyłącznie o blogerze Kominku, gdyż właśnie to hasło ma dość wysoką pozycję, bynajmniej nie zwykłe kominki :)

      Usuń
  22. Też parę razy zdarzyły mi się takie osoby co prosiły o odwiedzenie swojego bloga i robiłam, to bo czemu nie. Ale skoro potem była cisza, to i ja milczałam ...

    Mam tak jak Ty swoje ulubione i to im poświęcam najwięcej czasu, bo jestem ciekawa prac czy innych relacji.

    Oczywiście piszę też komentarze na innych blogach ale z niektórymi się rozstaję, a z innymi jestem na dłużej i tak cały czas rośnie moja lista ulubionych :).

    Co do obserwowania, to zauważyłam, że praktycznie te blogi co odwiedzam nie mam zaobserwowanych, bo mam je na pasku bocznym i wiem kiedy są posty i w miarę czasu odwiedzam je.

    OdpowiedzUsuń
  23. Aniu zgadzam się w 100 %:) Pamiętam pierwszy raz, gdy zobaczyłam komentarz na blogu od Ciebie i Kasi Szczepaniak:) Byłam dumna, że Takie blogerki do mnie zaglądają:) Tym bardziej cieszę się, że nadal jesteście:)

    OdpowiedzUsuń
  24. jak się zapracuje to się ma.ja nie lubię jeszcze wpisów pt. fajnie Ci to wyszło odwiedź mnie i już więcej się nie pojawia.a komentarze uskrzydlają,nawet jak ma sie ich niewiele tak jak ja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tych nielubianych komentarzy można jeszcze zaliczyć: "Obs, za obs.?" - nawet się komuś nie chce całego wyrazu zapisać :(
      Dziękuję :)

      Usuń
  25. Mam wrażenie, że nie zawsze komentarz jest odpowiedzią na komentarz. Piszę na podstawie obserwacji blogów scrapowych. Bywa, że praca ma komentarzy "1500", a jej autorka nie komentuje nigdzie i wcale. Więc nie jest to regułą. Choć przyznam, że to miłe uczucie zobaczyć choć 3 komentarze u siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo już kiedyś Ci pisałam, że na w świecie scrapowym panuje niesamowtita zawiść. Tutaj, znaczy w hafciarskim, jest inaczej :)

      Usuń
  26. Tak to niestety działa i to w dużej mierze. Odwiedzam wile blogów, których autorki jeszcze nigdy mnie nie odwiedziły.... może kiedyś :). Chciałabym mieć więcej czasu na blogowanie... niebawem będę mieć ;), ale nic nie trwa wiecznie. Obawiam się już nawet, czy jak na jakiś czas zawiesze bloga, czy czytelnicy odejdą....
    Takie rozmyślanie mnie wzięło...
    Pozdrawiam Cię Aniu.

    OdpowiedzUsuń
  27. Mam wrażenie, że podchodzisz do pisania bloga na zasadzie "wszystko albo nic". No cóż, nie każdy tak ma, czy tez może mieć. Nie każdy może sobie pozwolić na przeznaczenie 2-3 godzin codziennie tylko na czytanie i komentowanie. Moja doba nie jest niestety z gumy i nawet najlepsza organizacja czasu nic więcej już z niej nie wyciśnie :) Zdążyłam się już zorientować w niepisanej zasadzie blogosfery "ty komentujesz mnie, ja komentuje u ciebie". A skoro znam swoje ograniczenia, to nie przejmuje się ilością komentarzy i nie dążę na siłę do jej zwiększenia. Bardziej mi się marzy, żeby były to komentarze merytoryczne, nie takie typu "śliczne:)", ale co mi się konkretnie podoba, albo co się nie podoba. Ale jak zauważyłam większość woli nic nie napisać, niż skrytykować czyjąś pracę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak lubię :) Każdy lubi coś innego. Na razie takie podejście sprawia mi przyjemność.
      A w wyrażaniu komentarzy w stylu "co się nie podoba" jesteś chyba bardzo odosobniona - nawet czytałam niedawno czyjś wpis na ten temat - w skrócie chodziło o to, że lepiej nie napisać nic, niż sprawić komuś przykrość krytyką, bo skoro ktoś pokazuje swoją pracę, to znaczy, że jest z niej zadowolony i nie oczekuje krytyki.

      Usuń
    2. Bo ze mnie takie dziwadło jest:). Uważam, że krytyka ma mi pomóc w rozwoju, a takie ciągłe słodzenie i chwalenie jest po pierwsze nienaturalne, a po drugie nie daje żadnego impulsu do np. zmiany złych nawyków. Ale nie zrozum mnie źle, zanim kogoś skrytykuje dokładnie rozważam wszystkie "okoliczności łagodzące" - i w efekcie najczęściej nic nie napiszę, żeby nie zrobić komuś przykrości.

      Usuń
    3. Jestem w takim razie chyba mało asertywna... gdy z zeszłym roku wyraziłam swoje zdanie na temat jednej z zabaw blogowych, to prawie zostałam wyklęta... teraz też często nie podobają mi się na przykład prezenty z wymian... ale nie chcę sprawiać komuś przykrości, więc wszędzie piszę, że piękne... ech :(

      Usuń
    4. I całkiem niepotrzebnie. Lepiej nic nie pisać.;) Poza tym prezenty z wymian często są na zamówienie, wiec mają się podobać obdarowanym, niekoniecznie wszystkim. Też nie lubię komentarzy typu: "to co, obserwujemy?"

      Usuń
    5. Tylko, że czasem mam wrażenie, że taki "prezent" został wyciągnięty z jakiejś szuflady... a sam obdarowany pisze, że podoba mu się tylko przez grzeczność :( Nie mam na myśli teraz nikogo konkretnego, tylko moje obserwacje poczynione przez prawie 10 lat. Sama też brałam udział w wymianach i jednym z powodów rezygnacji było kilka otrzymanych "prezentów", do których włożona była np. brudna i porwana maskotka :(

      Usuń
    6. Uuuu, mocne! Na szczęście jeszcze nie miałam takich doświadczeń. I tobie więcej nie życzę.:)

      Usuń
    7. Uuuu, mocne! Na szczęście jeszcze nie miałam takich doświadczeń. I tobie więcej nie życzę.:)

      Usuń
    8. Niestety :( Zarzuca mi pewna osoba, że generalizuję, a ja naprawdę piszę wszystko na podstawie własnych doświadczeń - skoro spędziłam w blogosferze prawie 10 lat, to naprawdę dużo już ich zebrałam, zarówno pozytywnych, jak i niestety negatywnych :( A z wymian wszelakich wyleczyłam się już totalnie :( Z RR-ów zresztą też :(

      Usuń
  28. Masz rację, nic za darmo... prowadzenie bloga to czas i zaangażowanie... a z drugiej strony nic na siłę, miło jest jak ktoś czyta i komentuje, zostawi choć krótkie słowo... ale nie ma co zmuszać, tylko szczere zainteresowanie jest cenne...pozdrawiam serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
  29. Piszę jeszcze raz bo chyba coś za szybko poszło i nie cały komentarz. Zaglądam do Ciebie codziennie choć nie zawsze komentuję. Bardzo lubię Twojego bloga i podziwiam wytrwałość. Pozdrawiam gorąco - Małgosia W.

    OdpowiedzUsuń
  30. Zawiści w tym przypadku nie widzę. Jednakże przestałam się wysilać w komentowaniu osób może bardziej znanych scrapowo niż ja, bo nigdy od nich rewanżu nie otrzymałam. Po prostu wydaje mi się, że większości osób nie chce się komentować, sama częściej piszę opinię na FB niż na blogu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... brak rewanżu. Niestety scrapowy świat, to kliki i ciągłe wywyższanie się. Rozumiem, że jakoś starasz się te osoby wytłumaczyć, ale widziałam wiele, toczyłam wiele rozmów na ten temat z różnymi osobami i zdania nie zmienię - wolę swój świat hafciarski, niż pełen zawiści świat scrapowy.

      Usuń
  31. Żadnej nie znam osobiście. Opisuję swoje spostrzeżenia. Nie każdy jest "zły i zawistny". Komentuję tam, gdzie mam czasem rewanż. W scrapie nie zaznałam do tej pory niczego negatywnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo negatywnych rzeczy działo się chociażby w stworzonej przez Ciebie grupie pomocowej. Właśnie z tego powodu z niej odeszłam - miałam dość codziennych kłótni i przepychanek.

      Usuń
  32. Zgadzam się. Na komentarze trzeba sobie zasłużyć. nie tylko komentowaniem u innych, ale też samym wpisem. Bo... hmmm... no trudno jest komentować coś, co jest napisane "z tyłka" (za przeproszeniem), byle tylko było...
    Sama staram się nie zostawiać komentarzy negatywnych. raczej podkreślam, co mi się podoba. No chyba, że to dyskusja i temat notki taki do przedyskutowania. Ale przy scrapach na przykład raczej staram się znaleźć coś fajnego. albo nie komentuję. Bo to w końcu nie mnie ma się podobać, tylko autorce/autorowi pracy. A jak mnei coś zachwyci i akurat mam możliwość, to skomentuję...
    Inaczej na wyzwaniach, gdzie jestem jako DT zobligowana do komentowania. Wtedy biorę przykąłd z zagranicznych koleżanek i nawet jak praca jest hmmm... no słaba, to i tak szukam czegoś fajnego. Zauważyłam, ze na scrapowych blogach za granicą to tak funkcjonuje. Żeby utwierdzać się w swojej pasji, a nie żeby się mieszać z błotem. Niestety tez mam czasai odczucia, ze w Polsce bywa inaczej. Moze nie jest to regułą, ale są sytuacje, gdzie komentujący próbuje wyleczyc kompleksy cudzym kosztem, czy coś... nie wiem. I nie rozumiem...
    A prośby o komentarze to dla mnei porazka. Wyjątek stanowi sytuacja, w której sama się kiedyś znalazłam, gdy moje dziecko chciało koneicznie wygrać kubek w jakimś konkursie plastycznym rozgrywanym na fejsbuku. A tam liczyła się ilość polubień. I nie czarujmy się, wygrywał nie ten, kto najładniej narysował, ale ten, kogo rodzice (bo trzylatek nie ma konta na fejsie), ma więcej zanjomych. Wtedy pisałam prośby do znajomych o polubienia. Szkoda mi było zaangażowania dziecka w narysowanie czegoś. Jakby było jury itd. to bym wytłumaczyła, ze ni zawsze się wygrywa. Ale jak to ma być walka na ilość znajomych to dlaczego ma nie wygrać, skoro mu zależy? Ale nastepnym razem nie zachęcę go do takiej formy konkursu. Dla mnie było to troszkę niekomfortowe, takie proszenie o lajki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też bardzo dziwi sytuacja na polskich scrapowych blogach... i też nie rozumiem :(
      Prośby o komentarze są koszmarne :( Bardzo nie lubię takiego... żebrania :( Te konkursy, w których liczy się ilość polubień są koszmarnie niesprawiedliwe - sprawdzają tak naprawdę tylko ilość znajomych, nic więcej :(

      Usuń
  33. Aniu napisałaś coś co jest świętą prawdą...żeby nasz blog chcieli odwiedzać inni należy publikować ciekawe posty, ale jednocześnie odwiedzać swoich czytelników 9poznawać), bo oni też często (choć nie zawsze) prowadzą swoje blogi.

    OdpowiedzUsuń
  34. Ania wszystko sie zgadza oprócz pierwszego akapitu. To nieprawda ze te znane blogi zbierają teraz chwale bo coś kiedyś a autor może spocząć na laurach. Oni dalej cieżko pracują na to zeby sie na tym miejscu utrzymać. Ktos mądry mi kiedyś powiedział ze nie sztuka jest zdobyć pierwsze miejsce, sztuka jest je utrzymać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i tak, chociaż nie wszystkie pracują tak ciężko.... większość jednak bazuje na opinii - podobnie, jak celebryci...

      Usuń

Dziękuję za Twoje słowa :)