A może tak cofnąć czas? ;)
Książkę "Godzina pąsowej róży" bardzo kiedyś lubiłam, czytałam kilka razy i pewnie znowu do niej wrócę. Film też lubię oglądać - ostatnio nadarzyła się okazja w szkole - jest polecany w naszym podręczniku jako nawiązanie do czasów pozytywizmu i Młodej Polski, można w nim bowiem odnaleźć wiele ciekawostek kulturowych i obyczajowych lat osiemdziesiątych XIX wieku. A dla gimnazjalistów równie wielką ciekawostką były też lata sześćdziesiąte wieku XX, pokazane w tym filmie ;) W każdym razie - polecam :)
"Film na kanwie książki "dla panienek" pióra Marii Kruger. Młodziutka dziewczyna, za sprawą prostego, acz tajemniczego zabiegu, przenosi się do epoki fin de siţcle'u, w lata osiemdziesiąte XIX w. Warszawa współczesna zmienia się w naszych oczach w miasto, jakie znamy z literatury. Jak czuje się nie zmieniająca współczesnego sposobu bycia dziewczyna, przeniesiona do miasta dorożek, powozów, długich sukien. Dziewczyna uważa wszystkich wkoło za skończonych dziwaków. Staroświeckie otoczenie traktuje zaś dziewczynę jak postrzeloną, może nawet chorą psychicznie. Anię cały ten świat początkowo bawi, potem zaczyna się przeciwko niemu buntować. Stopniowo jednak coraz bardziej się do niego przyzwyczaja, by wreszcie dostrzec wiele jego zalet. Gdy wróci do realnego świata drugiej połowy XX wieku, nie zapomni o "pąsowej róży" - symbolu romantyzmu tamtych lat." [źródło]
Oj tak... lata sześćdziesiąte ubiegłego wieku to dla gimnazjalistów hmmm... równei odległy temat jak pozytywizm właśnie... nie oglądałam filmu, ale jak znajdę chwilę i nadarzy się okazja to może obejrzę?
OdpowiedzUsuńDokładnie! Wszystko, co przed ich urodzeniem, to prehistoria ;) Film ogląda się bardzo sympatycznie :)
UsuńDoskonale pamiętem ten film. Posiadam też gdzieś książkę.
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam już dawno - muszę to nadrobić :)
UsuńKsiążkę uwielbiałam :) Też pewnie kiedyś do niej wrócę. Co do filmu to jakoś nie kojarzę, ale może trzeba nadrobić zaległości :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBardzo podobał mi się ten film, z momentów śmiesznych najlepiej pamiętam scenę kąpieli w domu :)Chociaż bardziej lubiłam "Małgosia kontra Małgosia", tą w stylu Teatru Telewizji.
OdpowiedzUsuń"Małgosię..." jakoś mniej pamiętam :)
UsuńBardzo lubię tą książkę :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńSzczerze,raczej nie pamiętam tej książki,ale zachęciłaś mnie i muszę zaglądnąć.
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńKsiążkę czytałam kilka razy, bo bardzo mi się podobała. Film oglądałam już dawno, więc narobiłaś mi ochoty, aby do niego wrócić.
OdpowiedzUsuń"Godzina pąsowej róży" i "Małgosia contra Małgosia" - od tego zaczęło się moje szaleństwo z XIX wiekiem. Mam do tych książek i filmów sentyment.
OdpowiedzUsuńTo wspaniałe filmy. Wcale mnie nie dziwi Twoja fascynacja :)
UsuńUwielbiam zarówno ten film jak i książkę.
OdpowiedzUsuńUwielbiałam książkę! A nawet nie wiedziałam, że był film :)
OdpowiedzUsuńPewnie! Oglądałam go kilka razy :)
Usuń