Gdy jest ładna pogoda i nie pada, nie ma co siedzieć w sobotę w domu i tracić czas na sprzątanie, gotowanie i tego typu niepotrzebne zajęcia. Trzeba korzystać z życia i wyruszyć w drogę, aby mieć głowę pełną nowych doznań, a kartę pamięci - nowych zdjęć ;)
I to był jeden z głównych powodów, dla którego wsiedliśmy w samochód w jedną z cieplejszych sobót lutego... drugim powodem był fakt, że skończyły mi się tematy na środowe notki podróżnicze :P I to jest właśnie siła bloga - inspiruje i zmusza do podejmowania coraz to nowych działań! Dlatego kocham blogowanie!
A gdzie wędrowaliśmy? Jak to zwykle u nas bywa - częściowo z celem, częściowo bez celu.
Zaplanowałam sobie odwiedzenie i sfotografowanie ruin wiatraka w okolicach Strzelina. Przez przypadek jedna z proponowanych przez google tras biegła koło ruin wiatraka, o którym pisałam kilka lat temu - jeszcze na bloxie. Pewnie większość z Was tego nie czytała, postanowiłam się tam zatem ponownie zatrzymać i zrobić nowe zdjęcia.
Miejscem tym był Krzelków - o samym wiatraku poczytacie za tydzień, teraz napiszę tylko, że do Krzelkowa jeszcze wrócę latem, gdyż znalazłam tam kolejną atrakcję ;)
Właściwym celem wycieczki były ruiny holendra w Dobroszowie koło Strzelina... okazało się, że to taka wioska na końcu świata i biegnie do niej prawie gruntowa droga przez las... były momenty paniki, ale szczęśliwie dojechaliśmy :)
Oprócz ruin wiatraka można w Dobroszowie obejrzeć ambonę w kształcie wieloryba - nie jest ona jednak tak atrakcyjna, jak w ta w Dusznikach-Zdroju ;)
Dla porównania:
Zdjęcia kościoła i obu ambon nie są moje - pochodzą z różnych miejsc w sieci.
A ponieważ Dobroszów leży kilkanaście kilometrów od Strzelina, to i tam zawitaliśmy...
Uwielbiamy podczas drogi śledzić ciekawe nazwy miejscowości i atrakcyjne szczegóły krajobrazu :)
Ze Strzelina to już całkiem niedaleko do Wrocławia, dlaczego więc nie wykorzystać tej okazji? ;)
Zrobiliśmy zakupy, zjedliśmy pyszne skrzydełka - to już nasza tradycja ;) Do domu szczęśliwie wróciliśmy wieczorem. Czekały nas stęsknione i głodne (jak zwykle!) koty :)
Uwielbiam takie dni - chociaż wyczerpują mnie straszliwie i muszę później całą niedzielę spędzić w łóżku, to wspomnienia są tego warte :)
uwielbiam Twoje posty :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńpodoba mi się samolocik i ambona z wielorybem ;-)
OdpowiedzUsuń:)
Usuń:) Tak cudownie ruszyć w drogę....
OdpowiedzUsuńZgadzam się :)
UsuńW życiu nie widziałam takiej ambony! Na prawdę ciekawa wyprawa :D
OdpowiedzUsuń:)
UsuńLubię siedzieć w domu gdy...wiem, że mam co robić (wyszywać, czytać, tworzyć notatki na bloga, szyć na maszynie, itp) ale są momenty kiedy i od tego trzeba odpocząć-a jeszcze jak pogoda sprzyja to już w ogóle :) Też uwielbiam podróże-małe i takie ogromne...lubie iść lub jechać kiedy mam obrany konkretny cel, lubię też wędrować-jak ja to mówię-przypadkowo...tam skręcę, tu pójdę...i życie już mnie nauczyło by zawsze mieć przy sobie aparat bo nigdy nie wiadomo gdzie trafimy i co zobaczymy ;)
OdpowiedzUsuńAniu, super wycieczka-ja tylko żałuję, że prawa jazdy nie mam i często jestem zależna od drugiej połówki :P
Dokładnie tak samo uważam :)
UsuńA prawo jazdy koniecznie zrób, bo prowadzenie samochodu jest fantastyczne :)
Twój plan wędrowca Aniu jest wspaniały - przewędrowałam te okolice jak byłam młoda teraz tylko będę śledzić twe wycieczki oraz opisy - bo to jest wspaniałe - serdeczności ci ślę - Marii
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJesteś Promykiem, dajesz uśmiech i siłę swoimi wpisami. Zaczęłaś od tego, że uwielbiasz blogowanie, bo inspiruje i motywuje do tworzenia coraz to nowych wpisów, a dla mnie jesteś jedną z najbardziej pozytywnych i inpirujących Osóbek w sieci i bardzo Ci za to dziękuję. Ogromna energia i piękne emocje biją z każdego Twojego wpisu. Wyszło jakoś tak patetycznie, ale pochwały zasłużone, więc trudno :) Ściskam!
OdpowiedzUsuńDla takich komentarzy warto prowadzić bloga :)
Usuńach wędrowanie, wędrowanie :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuń