Taką warszawę w kolorze zielonym miał mój szwagier - świetna była i nie "do zdarcia", a Jelczami przez wiele lat jeździłam na wakacje do dziadków - zawsze na przednim siedzeniu ze względu na chorobę lokomocyjną. Dzięki, że przypominasz, pozdrawiam serdecznie :))
Ciekawy post. uwagę zwróciły autobusy, ładne są. Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńZ wielkim sentymentem oglądam zdjęcia tych autobusów... :)
UsuńFajne wspomnienia. Bez klimatyzacji przemieszczaliśmy się po całym kraju.
OdpowiedzUsuńJa się nadal przemieszczam bez klimatyzacji. I w ogóle nie mam zamiaru tego zmieniać - klimatyzacja jest niezdrowa :)
UsuńOh... ja ostatnio na ulicy widziałam malucha! ;) I tak mi się też na wspomnienia zebrało...
OdpowiedzUsuńMaluch to nasz pierwszy samochód :) Cudowny był!
UsuńTaką warszawę w kolorze zielonym miał mój szwagier - świetna była i nie "do zdarcia", a Jelczami przez wiele lat jeździłam na wakacje do dziadków - zawsze na przednim siedzeniu ze względu na chorobę lokomocyjną.
OdpowiedzUsuńDzięki, że przypominasz, pozdrawiam serdecznie :))
Fajne wspomnienia :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńA kiedyś były jeszcze inne kasownik, takie metalowe co trzeba było nacisnąć, zęby zrobiło dziurki :)
OdpowiedzUsuńOwszem były... ale w dużych miastach :) U nas zawsze bilety kasował kierowca :)
UsuńFajne zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńTE autobusy to ogórki?
OdpowiedzUsuńWiększości nie pamiętam ;)
OdpowiedzUsuńA ja wszystko bardzo dobrze. I wspominam te czasy z wielkim sentymentem...
Usuń